Kolejna przesyłka z ulotkami. Następna porcja zaproszeń na konferencje, szkolenia, wydarzenia kościelne - od chrześcijan dla chrześcijan. Ulotki z roku na rok są coraz bardziej profesjonalne, coraz mocniej przyciągają wzrok. Czytam i zastanawiam się, co mi nie pasuje. I już wiem – widzę coraz więcej zachwytu nad człowiekiem.
Nie nad Bogiem, nie nad Jego działaniem, nie nad łaską, która zmienia życie, ale właśnie nad ludźmi. Na tych konferencjach nie usługują już bracia i siostry, ale prezesi fundacji i wybitni mówcy. Oczywiście dynamiczni, radykalni, bezkompromisowi oraz wyposażeni w nadnaturalne dary. Z kolejnej ulotki dowiaduję się, że znajomość z nimi zmienia tych, na których drodze staną; że ich życie to pasmo sukcesów w służbie, małżeństwie, rodzicielstwie. Posiadają bowiem klucze do rozwiązania problemów współczesnych chrześcijan.
Jakoś nieodmiennie nasuwają mi się skojarzenia z poradnikami do autoprezentacji. To, co o sobie mówisz i jak wyglądasz, ludzie przyjmą za prawdę o tobie. Najważniejsze to dobrze się zareklamować. W oczach ogółu jest to z pewnością wartość, a jednak stykając się z „możnymi tego świata” często odnoszę wrażenie, że zostałam oszukana – za piękną formą jest tak niewiele treści.
Nie mogę jednak zaakceptować tego w Kościele. Czy Jezus się promował? Raczej zniechęcał potencjalnych wielbicieli, którzy chcieli zrobić z niego „gwiazdę”. Pismo Święte zachęca nas do pokory, uniżenia, a nie szukania własnej chwały. Oczywiście jest nam miło, kiedy słyszymy pochwałę za dobrą służbę; cieszymy się, kiedy Bóg posługuje się nami, by nieść błogosławieństwo innym ludziom; odczuwamy radość, widząc owoce naszej pracy. Ale zawsze musimy mieć przed oczami ten najważniejszy cel: „On (Jezus) musi wzrastać, ja zaś stawać się mniejszym” (Ew. Jana 3;30).
A z psychologicznego punktu widzenia: być może im bardziej musisz przekonywać wszystkich dookoła, jak wspaniałą osobą jesteś i jak wybitne osiągnięcia są na twoim koncie, tym większe masz problemy z samooceną. Człowiek, który akceptuje siebie, przestaje nadmiernie zajmować się sobą.