Wkrótce mnie zabiją - powtarzał cierpliwie, na różne sposoby Jezus, a oni jakby nie słyszeli. A gdy słyszeli, zaprzeczali gwałtownie, jak Piotr: „Miej litość nad sobą, Panie! Nie przyjdzie to na ciebie” (Mt 16,22).
A na sześć dni przed Paschą poszedł Jezus do Betanii, gdzie był Łazarz, który umarł, a którego Jezus wzbudził z martwych. Tam więc przygotowali mu wieczerzę, a Marta posługiwała, Łazarz zaś był jednym z tych, którzy z nim siedzieli przy stole; a Maria wzięła funt czystej, bardzo drogiej maści nardowej, namaściła nogi Jezusa i otarła swoimi włosami, a dom napełnił się wonią maści. A Judasz Iskariot, jeden z uczniów jego, syn Szymona, który miał go wydać, rzekł: Czemu nie sprzedano tej wonnej maści za trzysta denarów i nie rozdano ubogim? A to rzekł nie dlatego, iż się troszczył o ubogich, lecz ponieważ był złodziejem, i mając sakiewkę, sprzeniewierzał to, co wkładano. Tedy rzekł Jezus: Zostaw ją; chowała to na dzień mojego pogrzebu.
Ewangelia Jana, 12,1-7
Tuż przed ostatnią podróżą do Jerozolimy, Jezus wraz z uczniami odwiedził jeszcze dom przyjaciół w Betanii. Zorganizowano tam przyjęcie, w którym uczestniczył również - czyż to nie jest niezwykłe - wskrzeszony z martwych Łazarz. Tymczasem arcykapłani nie mogli znieść już Jezusa, a i Łazarz znalazł się na celowniku. Atmosfera wokół kontrowersyjnego nauczyciela z Nazaretu i jego naśladowców była napięta.
Wkrótce mnie zabiją - powtarzał cierpliwie, na różne sposoby Jezus, a oni jakby nie słyszeli. A gdy słyszeli, zaprzeczali gwałtownie, jak Piotr: „Miej litość nad sobą, Panie! Nie przyjdzie to na ciebie” (Mt 16,22). Jednak Jezus wiedział, co się wkrótce wydarzy i patrzył w stronę Jerozolimy. „Nadeszła godzina” (J 12,23).
W tej atmosferze odbywa się niezwykła scena - oto Maria w trakcie uroczystej kolacji pada Jezusowi do stóp, namaszcza go, włosami wyciera jego stopy. Nawet dziś takie zdarzenie wpędziłoby nas w zakłopotanie. Jest w tym geście jakaś rozpacz, przejmujący smutek. Widzimy masę czułości, ogromne oddanie. Te wszystkie uczucia musiały dodać tej kobiecie odwagi, bo odważyła się uczynić coś zbyt intymnego, niestosownego - szczególnie zaś według norm obowiązujących w pobożnych żydowskich domach.
Trzysta denarów za olejek w alabastrowym słoiku, tyle, co roczne wynagrodzenie. Dzisiaj - kwota liczona w tysiącach złotych. Nic dziwnego, że Judasz zareagował oburzony. Pewnie powiedział to, co wszyscy sobie pomyśleli. Policzył. Nie zrozumiał. Może Maria trzymała tę maść na swój własny pogrzeb, może na pogrzeb kogoś najbliższego. Ale gdy zobaczyła Jezusa, nie tyle wydobyła porcję luksusowego kosmetyku, co rozbiła cały słoik (por. Mk 14,3), zużyła cały funt. Może dlatego w jednym opisie namaszcza stopy, w innym głowę - taka porcja wystarczyłaby na całe ciało.
Dom szybko napełnił się wonią maści, a była to woń, którą kojarzyć można było z weselem (PnP 1,12) albo... z pogrzebem. W ten sposób - choć nie wiemy, czy świadomie - Maria jako pierwsza wśród uczniów Jezusa ogłosiła Jego bliską śmierć. Z wdzięcznością padła Mu do stóp. A że sytuacje, którym towarzyszą szczególe zapachy, zapamiętujemy trochę inaczej, wyraźne wspomnienie tego spotkania musiało jej towarzyszyć do końca życia.
Dzisiaj: Zrób przestrzeń dla spotkania z Jezusem. Zastanów się, jakie elementy codzienności są dla ciebie jak skarby. Który z nich złożysz u stóp Jezusa? Możesz wybrać coś, co pochłania twój czas - zyskasz czas dla Niego. A jeśli odmówisz sobie czegoś, co sprawia ci przyjemność, wkrótce za tym zatęsknisz. Niech ta tęsknota przypomina ci o największej tęsknocie - o pragnieniu Boga. Podejmij zobowiązanie na na najbliższe dni albo na zawsze. Bądź hojny jak Maria.