Kiedy za hasłem „My chcemy Boga" kryje się życzenie komuś śmierci („Śmierć wrogom ojczyzny"), rasizm („Europa będzie biała albo bezludna"), agresja, niechęć do innych ludzi, to czuję się obco i pytam: „Jakiego Boga?".
Spoglądając na globalną rzeczywistość trudno nie dostrzec, że świat który nas otacza, nie jest ani bezpiecznym domem, ani przyjaznym miejscem do życia dla setek, tysięcy, a nawet milionów ludzi.
Czasem dobrze zrobić sobie przerwę i rozejrzeć się wokół. Przyjrzeć się swojemu życiu i zastanowić się, co działa, a co nie i zabrać się za to, co wymaga zmian.
Na „górze” zrozumiesz wszystko – zobaczysz swoje życie z góry, przebytą drogę i to, jak On cię prowadził. Na „górze” poznasz Boga tak, jak sam zostałeś poznany. Na „górze” minie już zmęczenie, strach, ból, rozpacz.
To właśnie ten cichy, odosobniony ogród, w którym Jezus modlił się już wcześniej, stał się świadkiem najbardziej dramatycznej modlitwy, najbardziej obłudnej zdrady i największego aktu religijnego tchórzostwa w historii. To tutaj rozegrała się tragedia zmagań przerażonego Jezusa-człowieka z odwiecznym przeznaczeniem Jezusa-Boga.