W podeszłym wieku matka jednego z naszych kaznodziei Słowa Bożego miała udar mózgu, czego konsekwencją nie była śmierć, lecz utrata mowy. Rodzina próbowała w różnoraki sposoby nawiązywać z nią kontakt. Aż pewnego razu w trakcie rodzinnej, domowej społeczności, ktoś z tego grona zainspirowany został, aby pomodlić się Modlitwą Pańską...
Z radością identyfikuję się z Twoim spostrzeżeniem, że w zasadzie na trwałe zapisuje się w naszej pamięci osoba, jej obraz, z chwili pierwszego z nią spotkania. Wspominam dość często pewne osobiste zaskoczenie, kiedy na schodach do kościoła ujrzałem trzy niewiasty w wieku mniej więcej siedemdziesięciu lat. Wchodziły powoli, trzymały się poręczy, a w drugiej dłoni miały nie laskę, lecz kulę. Wyszedłem z kancelarii, byłem na wysokości, do której one zmierzały. I właśnie wtedy zauważyłem, że jestem całkowicie zaszokowany widokiem, bo kłócił się on z stałym obrazem owych niewiast, które poznałem, gdy miały co najmniej trzydzieści lat mniej. W swej bezradności wynikającej ze wspomnianego kontrastu wręcz wykrzyknąłem, że „witam dojrzałą młodzież”. Choć nic nie wiedziały o przebytej przeze mnie szybkiej drodze do przytoczonego powitania, wypowiedzianą frazę przyjęły z radosnym nastroju.
Pytasz, a traktuję to jako nawiązanie do ostatniego wątku z poprzedniego listu, czy znam podobne przypadki jak ten, który przytaczasz. Znam, ale nie pytaj mnie o wytłumaczenie tej sytuacji z medycznego punktu widzenia, bo po prostu na tym się nie znam. Mógłbym jedynie za znanym polskim aktorem powtórzyć, że jakoś „zapisało się we mnie”. A oto moje nawiązanie do przykładu przez Ciebie przytoczonego i choć okoliczności są inne, to w zasadzie sytuacja jest identyczna.
W podeszłym wieku matka jednego z naszych kaznodziei Słowa Bożego miała udar mózgu, czego konsekwencją nie była śmierć, lecz utrata mowy. Rodzina próbowała w różnoraki sposoby nawiązywać z nią kontakt. Aż pewnego razu w trakcie rodzinnej, domowej społeczności, ktoś z tego grona zainspirowany został, aby pomodlić się Modlitwą Pańską, choć – jak doskonale wiesz - w naszym środowisku dominują spontaniczne wypowiedzi. I ku swemu zaskoczeniu, a potem ogromnej radości, wszyscy zauważyli, że matka głośno modli się razem z nimi. I od tej chwili ta modlitwa znalazła się w centrum tegoż kościoła domowego. Powtórzę, nie pytaj o wytłumaczenie, tak jak i w Twoim przykładzie, tego radosnego zdarzenia. Ten tekst „zapisał się w niej”, zapisał się w gdzieś w głębi jej mózgu, że nawet udar nie był w stanie tam dotrzeć.
Znasz mnie na tyle dobrze, że możesz oczekiwać, że coś lżejszego przytoczę z tej dziedziny. Nie tak dawno otrzymałem recenzję drugiego wydania mej autobiografii, a opinie tym bardziej są ważne, że uczyniła to koleżanka ze szkoły podstawowej, moja pierwsza miłość. Od tamtych chwil minęło przeszło pięćdziesiąt lat, a w zasadzie jedyne spotkanie miało miejsce na zjeździe absolwentów, w pięćdziesiątą rocznicę opuszczenia murów podstawówki. Skorygowała jedną sytuację przeze mnie opisaną, choć jestem w stanie moją wersje obronić. Przytoczyła z kolei inne zdarzenie, w trakcie którego pukałem palcami w jej ławkę, a ona zdzieliła mnie za to piórnikiem. Zareagowałem słowami, że uderzenie „ miłosną ręką nic nie boli”. Upłynęło tyle już lat, może byśmy na ulicy się nie rozpoznali, nikt zapewne z naszych obecnych znajomych nie rozpoznałby nas na pozowanej klasowej fotografii, ale wypowiedziane słowa trwają niezmiennie przeszło pół wieku.
Wybrana Pani! Apostoł Paweł prosił Tymoteusza, swego syna w wierze, by „miał w pamięci Jezusa Chrystusa”. A Chrystus Pan, Zbawiciel, zachęca, aby słowa nasze były użyteczne, by przynosiły dobre wspomnienia, by budowały innych. Mają one i wymiar doczesny, i wieczny. Niech się staną podstawą usprawiedliwienia w Panu Jezusie, a nie potępienia. Niech „zapisują się w dalszym ciągu w Tobie i we mnie”.
Pokój z Tobą! Pozdrów imiennie przyjaciół i niech ich ciągle przybywa.
bp Mieczysław