Listy do Wybranej Pani - List Siódmy

Listy do Wybranej Pani - List Siódmy

Mieczysław Czajko 18 kwietnia 2016

Mówiąc o niesystematycznej obecności w kościele, podkreślasz jednocześnie, że starasz się to nadrobić i korzystasz ze współczesnych form przekazu. Nie jestem tym zaskoczony.

 


Widzę, że mój wiersz nie daje Ci spokoju, a szczególnie zacytowana zwrotka. Chciałabyś go oczytać zgodnie z moim przesłaniem. Dowiedziałem się parę miesięcy temu, iż z tym tekstem zmagają się interpretacyjnie również uczniowie podstawówki i gimnazjum wraz z nauczycielami, gospodarze spotkania ze mną. W ostatnim liście wręcz polemizujesz, dziękuję za delikatność, ze stwierdzeniem jakoby czytelnik mógł zauważyć więcej, ubogacić pierwotny zamysł twórcy. Wybacz, ale w dalszym ciągu podtrzymuję moje przekonanie. Nie wdając się w teoretyczne wywody związane z procesem odbioru, przytoczę autentyczne zdarzenie.

W 1977 roku zajmowałem się poematem Tadeusza Różewicza „ Duszyczka”. Jeśli ten list dotrze też do Wandy i Ireny, rodzonych sióstr Kozłowskich, z mojej grupy kościelno- studenckiej, to jestem w stanie wyobrazić sobie ich wesołą reakcję wraz z uzasadnieniem (to doza tajemniczości z mojej strony). Jest on, wracam do poematu prozą, pełen narracyjnego chaosu, bo został napisany w zgodzie z techniką strumienia świadomości. Usiłowałem ten tekst uporządkować i kiedy miałem to za sobą, spotkałem się z poetą w jego mieszkaniu na Krzykach we Wrocławiu. Przyjął mnie serdecznie w dużym, wręcz pustym pokoju, którego ściany były pełne obrazów (dominowały Jerzego Nowosielskiego) i gdy relacjonowałem moje interpretacyjne odkrycia, w pewnym momencie usłyszałem: „A to bardzo ciekawe, ale ja ani wtedy, ani później o tym nie pomyślałem”. Zachęcam do dalszego wysiłku (myślę o zwrotce mojego wiersza), a także do zastanowienia się nad reakcją pewnej osoby, która zawsze oburza się, gdy słyszy kaznodzieję mówiącego o tym, co Pan Jezus miał na myśli. I dodaje: „Co miał na myśli, to powiedział”. Kto ma rację, reagująca w ten sposób osoba czy kaznodzieja?

Mówiąc o niesystematycznej obecności w kościele, podkreślasz jednocześnie, że starasz się to nadrobić i korzystasz ze współczesnych form przekazu. Nie jestem tym zaskoczony, bo zawsze w nowościach technicznych byłaś wzorem, chętnie służyłaś radą i pomocą, mimo że inna jest Twoja zawodowa profesja. Z pewną nieśmiałością, którą bez trudu zauważyłem, narzekasz, choć to za mocne słowo, że chętnie na przykład na Facebooku chciałabyś zobaczyć nie tylko kaznodzieję (młodsi z nich – jak piszesz – nie są Tobie osobiście znani), ale i uczestników nabożeństwa, by wśród nich z radością dostrzec osoby, z którymi łączą Ciebie dobre wspomnienia z różnych ogólnopolskich spotkań, a są młodsi albo zdrowsi. Tej potrzeby nie zaspakaja – dodajesz - obraz przeważnie młodego zespołu, bo kamera i ten widok bardzo lubi. Podejrzewasz nawet celowe działanie, które ma wręcz ukryć rzeczywistą frekwencję, niekiedy bowiem kamerzysta jakby się zapomina i pokazuje króciutkie przebłyski.

Pytasz, co o tym sądzę?

O mój Boże! Na początku powiem, że nic nie zastąpi w pełni osobistego udziału w nabożeństwie. Natomiast z technicznego punktu widzenia nie widzę problemu, ale nie do mnie, lecz do Ciebie należy rozstrzygająca opinia. W innych kwestiach mogę posłużyć jedynie opisem znanych mi zdarzeń, w prezentowaniu których istniało – jak się później dowiedziałem – wstępne założenie. Po pierwszej wizycie w naszym kraju papieża Jana Pawła II, naszego rodaka, już po przełomie politycznym mogłem przeczytać, że telewizja miała tak pracować, by zminimalizować witające tłumy, a w zbliżeniach nie wolno było pokazywać młodzieży. Gdy o tym się dowiedziałem, z tego punktu widzenia spojrzałem na wcześniejszy film telewizyjny „W imię Ducha” nakręcony w naszym środowisku kościelnym, w którym też wystąpiłem - i identyczne wnioski same się nasuwały (nie mam na myśli tłumów, lecz pokazane w zbliżeniu osoby).

Pytasz, co o tym sądzę? Nie sądzę, bo nie chcę być sądzony. Opowiadam się jednak za prawdą nawet i wtedy, gdy jest ona przykra. Jeśli ktoś celowo pragnie ukryć w ten sposób frekwencję (szczególnie na nabożeństwach tygodniowych), z którą się wszyscy zmagamy, jestem przeciw. A skoro mamy służyć, to Twoja refleksja wynikająca z potrzeby również powinna być uwzględniona.

Wybrana Pani! Życzę zdrowia i radości, że dotychczasowe Twoje życie (minione i obecne), dzięki łasce Bożej, nie jest zmarnowane. Zachęcaj wszystkich, gdy są pełni sił, by mieli dobry zwyczaj i „nie zaniedbywali wspólnych zgromadzeń”. A kamerzystom wybacz, jeśli Twoje przypuszczenie jest prawdziwe.

Pokój z Tobą! Pozdrów wszystkich imiennie, a szczególnie domowników.

bp Mieczysław

  • TAGI: Jan Paweł II | List | Media | Nabożeństwo | Poezja | Prawda | Różewicz | Socjalizm
Mieczysław Czajko

Autor: Mieczysław Czajko

Biskup, duchowny zielonoświątkowy, rocznik 1946, poprzednio m.in. zwierzchnik Kościoła Zielonoświątkowego (2000 – 2008), obecnie pastor Zboru „ Betania” w Szczecinie, wiceprezes Prezydium Komitetu Krajowego Towarzystwa Biblijnego w Polsce, współprzewodniczący Szczecińskiej Inicjatywy Ekumenicznej oraz członek Polskiego Towarzystwa Autobiograficznego. Ma w swym dorobku teksty publicystyczne, recenzje, artykuły naukowe nie tylko z teorii literatury – pokłosie pracy przede wszystkim w wyższej uczelni. Autor autobiografii „ Życie, życie moje…” , redaktor i konsultant książek biograficznych. Obecnie szczególnie interesuje się właśnie biografistyką oraz procesem komunikacji nie tylko homiletycznej.


© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie zamieszczanych treści bez zezwolenia zabronione.