Obudziłam się z piękną myślą. Wolny dzień. Pierwszy od dłuższego czasu. Nic nie muszę. Żadnych spotkań, wizyt, zobowiązań. Cudownie. Dzień dla mnie.
Wstałam, przy kawie przeczytałam kilka artykułów, które odkładałam na wolną chwilę. Zrobiłam synowi śniadanie, jajecznica na maśle (masło i jajka znów są zdrowe) i pomidorki z rukolą. Potas, niacyna, witaminy z grupy B. Paliwo jest potrzebne mózgowi do pracy. Może jak ten mózg będzie mu dobrze pracował, to dojdzie do oczekiwanego przeze mnie wniosku, że aby dostać się na studia to trzeba ukończyć szkołę średnią. No i żeby ukończyć szkołę średnią to trzeba w niej bywać. Zrobiłam mu kanapkę do szkoły, niech wie, że go kocham.
Wrzuciłam dywaniki i psie legowisko do prania. Wytarłam kurze. Od remontu na klatce schodowej pies dostał zapalenia spojówek, wrażliwy taki jest. Zapuściłam psu krople do oczu, dałam jedzenie i poszliśmy na krótki spacer. Przeszliśmy pięć kilometrów, niech się wybiega.
Pojechałam do sklepu. Zrobiłam zakupy. Wniosłam cztery siatki na trzecie piętro. Mogłam zaczekać aż ktoś wróci do domu i mi pomoże, ale wtedy nie zrobiłabym obiadu. Obiad jest ważny. Spaja rodzinę. Dzieci, które jedzą obiad z rodzicami, nie biorą narkotyków. Zrobiłam dwa obiady, a nawet cztery, powinno wystarczyć do czwartku. Niech wiedzą, że pracująca kobieta nie zaniedbuje rodziny.
Wyczyściłam i zapakowałam zimowe buty, zimy już raczej nie będzie. Co mi przypomniało, że czas na zmianę dekoracji w pokoju. Schowałam srebrne dodatki, wyjęłam jasnoróżowe. Buty wyniosłam do piwnicy. Rozważyłam uprzednio kwestię poproszenia o to męża, gdy wróci do domu. Doszłam do wniosku, że zrobię to sama. Nie byłam gotowa szukać odpowiedzi na jego egzystencjalne pytanie, które z pewnością zada: Dlaczego mam to zrobić teraz?
Nastawiłam kolejne pranie. Wypiłam kawę. Zakropliłam psu oczy. Wróciła część rodziny. Zjedliśmy obiad. Posprzątałam po obiedzie, nastawiłam zmywarkę. W końcu mam wolny dzień, mogę posprzątać. Zapytałam męża i syna, jak im minął dzień. Trzeba rozmawiać, tak buduje się więzi. Powiesiłam pranie. Odpisałam na SMS-y i dwa maile. Podlałam kwiaty. Pojechałam z mężem odwiedzić rodziców. Wróciłam. Wróciła córka, spytałam, co u niej. Spytałam syna, czy odrobił lekcje. Interesuję się. Włączyłam komputer, popłaciłam rachunki, policzyłam ile dni zostało do końca miesiąca. Zrobiłam sobie herbatę. Chciałam poczytać książkę, świetna, o sile woli. Poszłam jednak spać, coś mi się oczy zamykały, późno było. Kładąc się, powiedziałam, Boże, to był piękny dzień, wspaniale mieć wolne.