Miłuj siebie i bliźniego
Przypowieść o Samarytaninie to odpowiedź na pytanie: Kto jest moim bliźnim? Pokusa zawężania tego pojęcia do kręgu tych, którzy mnie miłują, albo do kręgu kulturowego, rasowego, narodowego, wyznaniowego doprowadziła już do wielu nieszczęść.
Odpowiedź Jezusa jest prosta. Postępuj w życiu jak Samarytanin. Nie omijaj napotkanych ludzi, nawet jeśli nie wiesz kim są. Czyń siebie bliźnim każdego człowieka. Zatroszcz się o wędrowca, którego spotykasz na swojej życiowej drodze. Także o tego, który leży pobity w rowie i zapewne nie należy do twojej rodziny, ani nawet twoich rodaków czy współwyznawców.
Przykazanie - będziesz miłował bliźniego jak siebie samego - które w ewangelii według Łukasza pojawia się w kontekście przypowieści o Samarytaninie - rodzi pewien problem. Otóż nie każdy potrafi siebie pogodnie miłować, co może powodować kłopoty z umiłowaniem bliźniego. Miłość własna jest często egocentryczna, niecierpliwa, zazdrosna, wciąż zajęta porównaniami i ocenami. Zawsze niezadowolona, omijająca teraźniejszość. Głowę ma pełną analizowania przeszłości i planowania przyszłości. Trudno jej zauważyć „dzisiaj" i życie takim jakim po prostu jest. Wiele osób nie potrafi zatroszczyć się o siebie teraz, wciąż biegnąc gdzieś z myślą, że to jeszcze nie to i dopiero kiedyś nastąpi spełnienie marzeń godne zainteresowania. Ale przyszłości jeszcze nie ma, a przeszłość już nie istnieje. Jest tylko teraźniejszość. Na przeszłość nie mamy wpływu. Nie ma się co o nią martwić. Została przez Boga wybaczona. Na przyszłość mamy natomiast wpływ bardzo ograniczony, warto ją powierzyć Stwórcy i Zbawcy, bo tylko On może ją zmieniać.
„Nie troszczcie się zbytnio o jutro, bo jutro samo o siebie się zatroszczy, dosyć ma dzień dzisiejszy swoich trosk" (Mt 6,34). Jezus wprost zachęca każdego do zajęcia się dniem dzisiejszym. Chwilą po chwili.
Oto jestem leżącym przy drodze poranionym człowiekiem, nie mogę przegapić sam siebie. Muszę pomóc sobie dzisiaj. Jeśli się sobą zainteresuję, mogę idąc w głąb siebie, dokonać niezwykłego odkrycia. Dostrzec w sobie Skałę. Kogoś ważnego. Trwale obecnego. „Czy nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i Duch Boży mieszka w was" (I Kor 3,16). Idąc drogą w głąb siebie spotykam Boga, który mieszka we mnie, który mnie ukochał miłością bezwarunkową. Dla którego jestem wartościowy, godny szacunku, godny poświęcenia. Który swojego Syna za mnie poświęcił.
„Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak ja was umiłowałem" (J 13,34). Zauważając siebie, dzisiaj ukochanego przez Boga, mogę razem z Nim, czerpiąc siły z Jego miłości, opierając się na Nim jak na skale, zacząć miłować siebie i innych tak, jak On mnie umiłował. Ze zrozumieniem, bez stawiania warunków, z wybaczeniem, z pełnym szacunkiem, z dostrzeżeniem zranień, trudnych historii, wszystkich poplątanych dróg. Cicho i pięknie. Zwyczajnie. Po prostu. Dzisiaj. Chwila po chwili. Nie przegapiając mijanych właśnie wędrowców.