Oglądałam ostatnio program w TV, w którym trzy znane kobiety wypowiadały się na temat zasadności zawierania związków małżeńskich, wszystkie były po tzw. przejściach, zatem zgodnie stwierdziły: żadnych zobowiązań, nigdy więcej.
Pomyślałam sobie, że jest to jakiś znak czasów, w których żyjemy. Słowo zobowiązanie i to, co za nim stoi, stało się niewygodne, raniące, niemodne, jest pewnego rodzaju reliktem z przeszłości.
W dobie samorozwoju, samorealizacji, wolności, mówi się o seksie bez zobowiązań, miłości bez zobowiązań, związkach bez zobowiązań (co za paradoks, że głównymi zwolennikami zawierania ślubów są obecnie pary homoseksualne). Zobowiązanie kojarzy się z ograniczeniem wolności, zniewoleniem, oddaniem kontroli nad swoim życiem.
Istnieje niebezpieczeństwo i w niektórych przypadkach tak się dzieje, że ten sposób myślenie dotyka ludzi wierzących. Nie chcemy zobowiązywać się do przynależności zborowej, podpisywać papierów- jeśli będzie mi się tutaj podobało, to będę, jeśli nie-znajdę sobie inne miejsce. Podejmować deklaracji finansowych- chętnie coś dam, ale do niczego nie będę się zobowiązywać. Jakaś służba- no może, ale bez zobowiązań itp. Brzmi to rozsądnie, po co się zobowiązywać jeśli nie damy rady się wywiązać ze złożonych obietnic?
Jednak kiedy przeglądamy Biblię, od samego początku widzimy, że Bóg jest Bogiem chętnym do składania zobowiązań: czytamy o przymierzu Boga z Noem (I Mojż.9;12-17), z Abrahamem (I Mojż.17), przymierzu Boga z Izraelem (II Mojż. 24), potem o zapowiedzi Nowego Przymierza (Jeremiasza 31;31-34), które dokonało się poprzez przyjście na świat i śmierć Jezusa Chrystusa. Bóg zawsze mówił ludziom do czego sam się zobowiązuje i czego oczekuje od nich.
Zobowiązanie było i powinno być, gwarantem poczucia bezpieczeństwa dla dwóch stron, że zrobimy wszystko, by dotrzymać danego słowa. Zobowiązanie powinno motywować nas do wychodzenia poza swój egoizm, poza nasze emocje, które odczuwamy w danym momencie, do przekraczania samych siebie. Zobowiązanie porządkuje relacje między ludźmi, wiemy czego możemy się spodziewać i co należy do naszych obowiązków.
Przyznam się szczerze, że wiele razy tylko zobowiązanie motywowało mnie do pokonania lęku, zniechęcenia, zmęczenia i zrobienia tego, do czego się zobowiązałam. Ku mojemu zaskoczeniu efektem tego była wielka satysfakcja, radość i nowe siły.
Oczywiście zobowiązanie to poważna sprawa, dlatego zgodnie z biblijną zasadą powinniśmy najpierw „przeliczyć koszty” i mądrze wybierać, ale to już kolejny temat.