Judasz, jeden z uczniów, ale już w związku bez związku z Mistrzem, w społeczności bez społeczności, by ukryć swój stan, łudzi się przykryć swą obojętność niby wspólnotą z biednymi.
W stolicy, w dostojnym ekumenicznym gronie poproszony zostałem o rozważanie Słowa Bożego. Przeczytałem więc Słowo:
Wówczas Judasz Iskariota, jeden z Jego uczniów, ten, który miał Go wydać, powiedział: Dlaczego nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim (J 12, 4-5).
I po lekturze powiedziałem tak (choć w tym tekście będę bardziej posługiwał się synonimami słowa związek, by pokazać możliwe bogactwo duchowych skojarzeń):
Rozmyślam i głoszę ostatnio o obojętności - by nie zachęcać, lecz do niej zniechęcać - bo jest to niebezpieczny duchowy stan. Trzy prawdy ujęte sygnalnie.
Obojętność to nieokazywanie zainteresowania. Chemik powiedziałby, że jest to niełączenie się w związki (ani kwas, ani zasada, lecz radość ze swego ph7, czyli z obojętności). Upraszczając trochę i idąc dalej tym tropem, można powiedzieć, że jeszcze gorsze jest bycie w dobrowolnych różnorakich związkach, ale tak jakby w nich się nie było. Obraz ze Starego Testamentu. Nehemiasz odbudowuje mury Jeruzalem. Rozdział trzeci tej Księgi (trudny w lekturze, bo i imiona, i nazwy nie nasze), podaje grupy robocze i w wierszu piątym podkreśla, że przedniejsi mieszkańcy Tekoa nie brali udziału w tym dziele. Utożsamiali się z mieszkańcami tej miejscowości, byli z nimi w związku, we wspólnocie, w więzi, ale praktycznie zachowywali się tak jakby to nie była ich społeczność i jej wspólne zadanie.
Obojętność, a więc związek bez związku, więź bez więzi, szybko prowadzi do utraty chrześcijańskiej tożsamości. Tym razem obraz z Apokalipsy. Kościół w Laodycei. Ani zimny, ani gorący, lecz letni. Sprowadzana woda w swej drodze traciła swą użyteczność. Zimna sprowadzana z gór służąca do picia traciła swą tożsamość, jeśli można to spersonalizować.
Gorąca sprowadzana z gorących źródeł służąca do kąpieli traciła swą tożsamość, jeśli i w tym przypadku można posłużyć się personalizacją. Bycie we wspólnocie, bycie w kościele jakby w nim się nie było, to dość szybka droga do utraty swej duchowej tożsamości.
Prawda trzecia, ostatnia, nawiązująca do przeczytanego Słowa o Judaszu Iskariocie. Nazywam ją ułudą ukrywania obojętności. Judasz, jeden z uczniów, ale już w związku bez związku z Mistrzem, w społeczności bez społeczności, by ukryć swój stan, łudzi się przykryć swą obojętność niby wspólnotą z biednymi. Ani z Mistrzem, ani z uczniami, ani z biednymi. Ani tam, ani tu - ani kwas, ani zasada. Ten stan jest nie do ukrycia. Jakże często można to zjawisko zauważyć w kościele, w zborze, ale nie pora teraz na przykłady.
Kończę ilustracją. Pewien pastor złożył mi kiedyś wizytę w czasie mego biskupiego posługiwania i mówił o trudach swej służby, o trudnych warunkach, o trudnych ludziach, którym służył. Po wysłuchaniu powiedziałem mu, że ma się cieszyć, bo jest potrzebny, ma co robić, jest wiele przecież do zrobienia. Mówimy często, że szerzy się obojętność. Nie narzekamy, jesteśmy potrzebni, mamy co robić. Zniechęcamy do obojętności i siebie, i tych, którzy - jak wierzymy - z woli Chrystusa są nam powierzeni. Amen.