Bądźcie jak dzieci - powiedział Jezus do swoich uczniów. „Mamy chodzić spać po dobranocce, płakać jak się skaleczymy i wieczorem zamiast piwa pić kakao?"
Do starych koni, do wykonujących męskie zawody twardzieli, do plus minus trzydziestoletnich lorbasów (to gwara wielkopolska, moja babcia czasami tak mówiła) Jezus powiedział kiedyś bardzo zaskakujące słowa – coś jakby chłopaki, chcę, żebyście byli jak dzieci (Ewangelia Marka 10,15).
Dość dziwne. Zastanawiam się, jak ci twardzi faceci się wtedy poczuli. „Ale o co chodzi, Mistrzuniu? Are you talking to us? Może wyjaśnij nam łaskawie, co masz na myśli? Mamy teraz chodzić spać po dobranocce, płakać jak się skaleczymy i wieczorem zamiast piwa pić kakao? To przecież robią dzieci.”
Niestety żaden z autorów Ewangelii nie zaproponował jednoznacznej interpretacji tych słów Jezusa. Pole do popisu mają więc kaznodzieje, którzy w mniej lub bardziej poradny sposób rozwijają myśl o byciu jak dziecko. Na szczęście nie słyszałem, żeby ktoś kazał dorosłym chrześcijanom pić kakao, przejść na utrzymanie rodziców (podejrzewam, że wielu przyjęłoby taką interpretację z ulgą), bawić się w berka albo grać w łapki.
W naszych kazaniach do tego tekstu najczęściej słyszy się o dziecięcym zaufaniu, otwartości i entuzjazmie w przyjmowaniu Królestwa, czasem o rzekomej niewinności dzieci, wobec której jestem jednak troszkę podejrzliwy. (Każdy, kto ma dzieci albo nie idealizuje własnych wspomnień z dzieciństwa, wie doskonale, że dzieci też potrafią być bardzo okrutne. To rodzice wykazują się przyzwoitością, kiedy strofują maluchy, żeby nie wyrywały muchom skrzydełek, albo ratują kotka, nad którym ‘niewinnie’ znęca się pociecha. Wszyscy słyszeliśmy o samobójstwach wśród dziesięciolatków, do których doprowadzili pozbawieni skrupułów rówieśnicy. Dzieci nie są niewinne. Dzieci potrafią być okrutne.)
A może w tej wypowiedzi Jezus zwrócił uwagę na jeszcze inną cechę, która wyraźnie odróżnia dzieci od dorosłych. Dzieci non-stop się rozwijają i wciąż nabywają nowe umiejętności. Im człowiek młodszy, tych łatwiej, chętniej i szybciej uczy się nowych rzeczy. Potwierdzają to psychologowie rozwoju, specjaliści od nauki języków obcych i nasze codzienne doświadczenie. Ostatnio podczas wyjazdu nie widziałem swojej dwuletniej córki przez dwa tygodnie. Kiedy wróciłem, byłem pod wrażeniem, jak bardzo się zmieniła, ilu nauczyła się nowych słów, jak wiele nowych zabaw i umiejętności opanowała. Wystarczyły dwa tygodnie. Ilu dorosłych potrafi tak zaskoczyć innych swoim rozwojem po dwóch tygodniach? Ilu z nas potrafi zaskoczyć innych swoim rozwojem chociażby po dwóch latach?
Dzieci nigdy się nie zatrzymują – one wciąż wzrastają. Każdego dnia coraz lepiej rozumieją świat, w którym żyją. Może do tego właśnie Pan Jezus zachęcał swoich uczniów: Chłopaki, nigdy się nie zatrzymujcie, przyjmujcie Królestwo jak dzieci, każdego dnia lepiej i pełniej, niż dzień wcześniej. Nigdy nie przestawajcie się rozwijać. Nigdy nie przestawajcie wzrastać. Jutro bądźcie mądrzejsi niż jesteście dziś, dziś dowiedzcie się czegoś, czego nie wiedzieliście wczoraj. Niech wasze poznanie wciąż się poszerza, wasza wiara niech wzrasta, a wasza służba niech się rozwija. Na żadnym etapie nie dogmatyzujcie waszych dotychczasowych doświadczeń, bo póki co, tu na ziemi wasze poznanie i tak zawsze jest cząstkowe. Bądźcie jak dzieci, pozwólcie tej cząstce rosnąć, rozwijać się i wzrastać. Zabiegajcie o to, żeby wierzyć mądrzej, patrzyć szerzej i kochać bardziej. I nigdy – jak dziecko – nie zatrzymujcie się w tym.
No to na koniec wyzwanie. Ryzykowne, bo praktyczne. Czy potrafię wskazać obszar, w którym w ciągu ostatnich sześciu miesięcy moje wyobrażenie o Bogu i Jego Królestwie uległo przemianie, zrozumiałem coś lepiej, jakaś biblijna prawda ożyła we mnie w sposób szczególny i wyjątkowy? Czy potrafię wskazać płaszczyznę, na której zachowałem się jak dziecko i byłem gotowy przyjąć i nauczyć się czegoś nowego o Ewangelii i o Panu Bogu? I czy była to w ogóle kwestia istotna dla mojego życia (bo nie chodzi tu przecież o zmianę pitej do śniadania kawy)? Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek mógł powiedzieć, że jego poznanie Boga jest już tak pełne i doskonałe, że niczego nie musi się uczyć. Jeśli więc, oczywiście hipotetycznie, nie potrafię wskazać takich istotnych przełomów, to być może zwyczajnie marnuję czas, który dany mi jest na wzrost i szukanie Boga?
Bądźmy jak dzieci. One wciąż się uczą.