Wielki Piątek. Jezus sądzony, odrzucony, wyszydzony i ukrzyżowany. Jak uczy historia człowieka i to, co dzisiaj dookoła, istotą życia jest to, aby dostać się na szczyt i jak najdłużej się na nim utrzymać. Ewentualnie wspiąć się jeszcze wyżej.
Wierzę, że ziemskie radości są świadectwem, jakie składa o sobie Bóg. Są pocztówką z odległej Wieczności, zapachem dań z królewskiego stołu Króla Królów.
To właśnie ten cichy, odosobniony ogród, w którym Jezus modlił się już wcześniej, stał się świadkiem najbardziej dramatycznej modlitwy, najbardziej obłudnej zdrady i największego aktu religijnego tchórzostwa w historii. To tutaj rozegrała się tragedia zmagań przerażonego Jezusa-człowieka z odwiecznym przeznaczeniem Jezusa-Boga.
Nie jestem duchowym herosem lub jednym z tych, dla których warto zarezerwować w dyskusji ostatnie zdanie, mam jednak nadzieję, że moje słabe veto wobec rażąco uproszczonej interpretacji Ewangelii wzmocni chór bardziej znaczących głosów.