Eksplozja obfitości
fot. keltikee cc

Eksplozja obfitości

Mariusz Muszczyński 15 listopada 2014

Co daje nam wiara w Boga? W przeciwieństwie do złodzieja, Jezus oferuje obfitość. Jezus nie kradnie, nie zabija i nie niszczy. Mówiąc twierdząco, obdarowuje, daje życie i naprawia. „Złodziej przychodzi, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem, aby owce miały życie – i to życie w obfitości” (Jan 10,10).

Wiara w Boga to więcej strat, czy zysków?

Czy można powiedzieć, że zawodowy sport to same wyrzeczenia? Straty? To byłby nieprawdziwy obraz życia sportowca. Dla niego to najlepsze życie, jakie można mieć.

Niektóre systemy społeczne i religijne okradają ludzi z pasji, radości, przestrzeni, samodzielności. Zamykają człowieka w celi przepisów, zwyczajów i zakazów. Posługują się językiem walki, sprzeciwu, wykluczenia. To zdeformowany obraz życia i wiary. Bóg nie jest złodziejem, ale hojnym Ojcem. Nie jest zabójcą, ale dawcą życia. Nie jest niszczycielem, ale lekarzem, ratownikiem.

Obfitość znaczy rożne rzeczy dla różnych ludzi. Dla niektórych oznacza jedynie kwestie materialne. Dla innych to coś bardziej duchowego, wykraczającego poza świat namacalny, poza nasze zmysły.

Życiowe potrzeby

Obfitość nie znaczy więcej. Paradoks: Im mamy więcej, tym trudniej o uczucie obfitości. To jak jedzenie słonecznika albo chipsów - im więcej jemy, tym coraz więcej chcemy i tym gorzej się czujemy (bynajmniej ja, moje dzieci jeszcze mogą!). Im więcej posiadamy, tym zamiast satysfakcji pojawia się więcej stresu, obowiązków, życie staje się bardziej skomplikowane, trudniejsze.

Na przykład: marzysz o nowej pralce (każdy mężczyzna o tym marzy…). W końcu się decydujesz. I zaczyna się gonitwa. Gdzie znaleźć najlepszą? Noce w internecie, transport, przychodzi zarysowana, psuje się programator, potem cieknie, zalewa sąsiadów. A twoje ciśnienie sięga Rysów. Im więcej mamy rzeczy, tym bardziej życie się komplikuje. Materializm prowadzi do dwóch uzależnień - od rzeczy i od zazdrości.

Korzystajmy z rzeczy, ale nie szukajmy w nich spełnienia. Nasze podstawowe potrzeby są zaspokajane - poprzez pracę, mądre zarządzanie tym, co posiadamy oraz przez relacje: rodzice - dzieci, dorosłe dzieci - starsi rodzice.  

Wartości Królestwa Bożego

„Królestwo Boże to nie pokarm i napój, ale sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym” (Rz.14,17). Czym jest dla nas Królestwo Boże?

To cząstka nieba na ziemi. To odrobina tego, co było na początku i co będzie kiedyś. Wyobraź sobie, że jesteś w restauracji. Siedzisz i czekasz na posiłek. Docierają do ciebie cudowne zapachy. W międzyczasie dostajesz sałatkę, zupkę. Sączysz napój przez słomkę. Coś już jest, ale jeszcze nie wszystko. Główne danie jeszcze nie nadeszło. Dzisiaj nie doświadczamy jeszcze wartości nieba w pełnym wymiarze. Paweł pisze, że teraz wszystko jest cząstkowe, zamazane. Kiedyś nadejdzie doskonałość (IKor.13,9-12).

Cieszymy się Bożym „szalom”, ale równocześnie towarzyszy nam niepokój. Cieszymy się Bożą sprawiedliwością, ale równocześnie mamy świadomość niedoskonałości. Cieszymy się Bożą miłością, ale równocześnie przeżywamy chwile wyobcowania, złości, nawet nienawiści. Ktoś powie: brakuje nam miłości, serdeczności, jedności. I ma rację. Po tej stronie wieczności, nie mamy jeszcze głównego dania. Dlatego obietnica obfitego życia ma szerszy wymiar - dotyczy nie tylko tego, co teraz, ale i tego, co będzie potem.

Nielimitowana hojność

Czytałem bloga Davida Myersa, krytyka i historyka literatury, który niedawno umarł na raka. Oto jeden z jego ostatnich wpisów: "Ponieważ moje biodro zostało zniszczone przez raka, nie mogę grać w piłkę z moimi trzema chłopcami. Nie mogę wziąć na ręce mojej 6 letniej córki. Nie mogę zatańczyć z moją żoną. Nie mogę podróżować. Jednak postanowiłem, że mimo iż nie mogę tak dobrze myśleć jak kiedyś, ale jednak mogę myśleć. Choć nie mogę grać z dziećmi jak kiedyś, jednak mogę się z nimi bawić. Choć nie mogę być poślubiony żonie na zawsze, jak ślubowałem, mogę ciągle być jej mężem tak długo lub krótko ile mi zostało czasu. Tu i teraz, gdy moje życie się kończy, mam ciągle coś, co mogę dać innym, ponieważ Bóg mnie w tym miejscu postawił."

Nie ma piękniejszej rzeczy, niż mieć tę świadomość, że zawsze mamy coś do zaoferowania innym. Kiedy jesteśmy zdrowi i silni, a także gdy jesteśmy słabi i bezsilni, ciągle mamy coś, co możemy dać innym. Choćby ciepłe słowo i uśmiech.

Eksplozja obfitości powstaje z hojnego życia. Ludzie, którzy gonią za rzeczami, mogą być okradani z głębszej, intymnej więzi z Bogiem i ludźmi. Jezus oferuje nam na teraz odrobinę nieba. Im więcej z tej odrobiny damy innym, tym bardziej będziemy szczęśliwi. A kiedyś nadejdzie główne danie.

Mariusz Muszczyński

Autor: Mariusz Muszczyński

Powoli dorastający mąż, egoistycznie dumny ojciec, raczkujący nieporadnie ogrodnik, pasjonat sportu, sauny, kominka, nieco naiwny pastor, przyjaciel każdego, kto zakłada nowe kościoły.


© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie zamieszczanych treści bez zezwolenia zabronione.