Misja Apostoła Pawła, choć prowadzona z rozmachem, nie była wolna od trudności i problemów. W Efezie „pewni ludzie" zaczęli nauczać bzdur.
„Gdy wybierałem się do Macedonii,
prosiłem Ciebie, żebyś pozostał w Efezie,
i żebyś pewnym ludziom przykazał,
żeby nie nauczali inaczej niż my.”
(1 List do Tymoteusza 1,3)
Z jednej strony sprawa wymagała uporządkowania, z drugiej - Paweł miał sporo pracy do wykonania w innych miastach i nie mógł spędzić zbyt dużo czasu w jednym miejscu. W Efezie trzeba było pilnie ponaprawiać pewne problemy, a tymczasem w Macedonii inne Kościoły też czekały na wizytę swojego apostoła. Na szczęście w pobliżu Pawła był Tymoteusz. Facet, któremu można powierzyć zadanie, które nie było ani miłe, ani łatwe. Uczeń i przyjaciel, który nie pozwolił, aby trudności zatrzymały Pawła przed pójściem dalej. Apostoł mógł zrobić kolejny krok tylko dlatego, że Tymoteusz był gotowy zmierzyć się z naprawdę trudną sytuacją i „wziąć na klatę” cały ten efeski bajzel.
Cytowany fragment Listu do Tymoteusza uświadamia mi jeszcze wyraźniej, jak wiele zawdzięczam osobom, które gotowe są powiedzieć: „Nie przejmuj się tym. Idź już i rób swoje, a ja zajmę się tymi problemami. Nie martw się o nic, ja to ogarnę”. Tak naprawdę, bardzo często kolejny krok w służbie zawdzięczamy osobom, które pozwalają iść do Macedonii, mimo, że w Efezie nie wszystko jest ogarnięte. Potrzebujemy mądrych i troskliwych przyjaciół, którzy uwolnią od zajmowania się wszystkim i będą gotowi zmierzyć się z zadaniami, które nie są ani miłe, ani łatwe.
PS. Jestem szczęściarzem. Mam przyjaciół, którzy troszczą się, abym mógł iść dalej. Dziękuję!