Mój nieznośny - słowny underground
fot. dѧvid cc

Mój nieznośny - słowny underground

Tomasz Żółtko 01 lutego 2016

Nadużywanie słów szkodzi. Szkodzi im samym, odbierając im ich ciężar gatunkowy i szkodzi nam, ponieważ zakłóca komunikację. Czasami wręcz ją uniemożliwia.

 


Pamiętam, że w czasach słusznie minionych, kiedy byłem młodym człowiekiem, takim słowem wykluczającym był "Naród". Na wszystkich ówczesnych plakatach propagandowych widniały zwroty zapewniające, że "Naród" jest zawsze z "Partią", ponieważ program "Partii" był niezmiennie i nierozerwalnie programem "Narodu". Jednak tak się złożyło, iż dzięki wychowaniu, które odebrałem od moich rodziców, ani rzeczona "Partia" nie była moją partią ani tym bardziej jej program. W takiej sytuacji, z oczywistych powodów fakt ten uniemożliwiał mi przez lata przynależenie do "Narodu", raczej wpychając mnie w ramiona "zaplutych karłów reakcji". "Narodem" na krótko poczułem się w roku 1980-tym, później z przerwami bywałem nim na przełomie XX-ego i XXI-ego wieku. Ostatnimi czasy... no cóż... ponownie straciłem tę godność, gdyż zamiast „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie", śpiewałem haniebne "pobłogosław" oraz, że bliższa mi była koncepcja, iż pasażerowie prezydenckiego TU- 154 "zginęli" a nie "polegli" pod Smoleńskiem. Dzisiaj mój status, to w najlepszym razie bycie "polskojęzycznym mieszkańcem", gdyż wybrana przez... "Naród" inna "Partia", nie uzyskała mojego głosu w ostatnich wyborach. A że "program Partii programem Narodu" - więc...

Podobnym - tym razem nie słowem a zwrotem - jest "prawdziwe chrześcijaństwo". Tutaj tez od zawsze byłem na bakier z... W dzieciństwie, w związku z tym, że nie uczęszczałem do pobliskiego kościoła na religię (w socjalistycznym państwie nie uczono jej w szkołach), dla wielu moich rówieśników byłem "kocią wiarą", zmuszoną do tłumaczenia się, dlaczego podczas komunii piję krew niemowląt oraz dlaczego pod każdym progiem mam zakopany obraz Matki Boskiej...

Dzisiaj sytuacja z "prawdziwym chrześcijaństwem" okropnie się skomplikowała. Prawdziwymi chrześcijanami przestali być z automatu członkowie określonego kościoła. Stali się nimi wszyscy ci, którzy WIEDZĄ, że "są" - w odróżnieniu od wszystkich innych, którzy ośmielają się mieć na temat Pana Boga, w czymkolwiek inne zdanie niż oni. A że różnorodnych zdań na temat Pana Boga ostatnio ci u nas dostatek, stąd i olbrzymia obfitość "prawdziwych chrześcijan". W tej sytuacji pozostawanie na pozycjach "kociej wiary", choć tak wykluczające i obraźliwe, stało się dla mnie - paradoksalnie - przebywaniem w strefie swoistego, bezpiecznego komfortu.

Przywołałem te dwa powyższe przykłady, ponieważ posiłkując się nimi chciałbym zachęcić siebie i Was, do ostrożniejszego używania słów. Uważam bowiem, że nadużywamy ich, nie zdając sobie sprawy z tego, że odzieramy je w ten sposób ze znaczeń. A to skutkuje coraz szerszym "bezzrozumieniem" oraz wzajemnym wykluczaniem. Oto bowiem być może  niedługo (a może już teraz?) obudzimy się z przysłowiową ręką w nocniku, ponieważ będziemy chcieli komuś, kto jest dla nas ważny, kogoś, kogo kochamy lub się z nim przyjaźnimy - coś ważnego powiedzieć, napisać i... nie będziemy wiedzieli jak to zrobić, ponieważ słowa, które znamy będą właśnie ze znaczeń ogołocone. A to będzie skutkowało (już skutkuje?) tym, że będziemy się stawali coraz bardziej samotnymi i sfrustrowanymi ludźmi, bo gdzie nie ma komunikacji, tam nie ma relacji. I być może pozostaną nam (już pozostają?) tylko klawiatury naszych komputerów, za pomocą których będziemy tę naszą nieznośną samotność odreagowywać, obrzucając się gnojem na różnych internetowych forach dyskusyjnych, przekonując, kto jest a kto nie jest "Narodem" czy tym "prawdziwym chrześcijaninem". I tylko życie, prędzej czy później publicznie nas upokorzy, wyłaniając na światło dzienne różne upadki, niepowodzenia, czy wręcz zwyczajne perfidie i zakłamania, które w taki czy inny sposób zdyskwalifikują (obrócą w żałosną groteskę) te nasze dumne przynależenia do "Narodu" oraz do tych wszelkich "najprawdziwszych"... Ku uciesze naszych wrogów!

Zaś Słowo to arcyważna sprawa. Nie ględźmy - za to szanujmy i pamiętajmy: Ono kiedyś stało się Ciałem, aby każdy, kto Mu zaufa mógł zostać uratowany!

Pomyślmy, jak bardzo wiele powinno to zmieniać w naszym mówieniu. Skoro wcielenie Słowa ma na celu odzyskanie więzi między Ojcem a nami, to o ileż człowiecze dialogowanie powinno przybliżać nas do siebie, a nie dzielić. Służyć próbie zrozumienia, a nie odrzucenia. Chrześcijaństwo to nie zgromadzenie teologicznych mędrców. To raczej przestrzeń zarezerwowana dla ludzi uczących się Chrystusowego zbawienia, chcących kochać Boga i dawać się Jemu kochać. Naród zaś to coś więcej niż polityczne przekonania takiej czy innej partii.

Poza wszystkim zaś, to milczenie jest złotem. Podobno…

  • TAGI: Izolacja | Język | Komunikacja | Polityka | Słowa
Tomasz Żółtko

Autor: Tomasz Żółtko

Muzyk, kompozytor, poeta, teolog i publicysta. Jedna z najbardziej barwnych i niekonwencjonalnych postaci współczesnej piosenki autorskiej. Wiele z jego utworów zmusza do refleksji, krytycznego spojrzenia na siebie i otaczającą nas rzeczywistość. Szczęściarz zakochany nieprzytomnie w swojej Żonie i dwójce dzieci. Ideowy chrześcijanin, naśladowca Chrystusa. Przeciwnik fundamentalizmów we wszelkiej postaci, za co bywa zwalczany i potępiany przez różnych ortodoksów. Natomiast przez osoby areligijne często postrzegany jako dewota. Klasyczny samotny wilk. Wydał do tej pory trzynaście płyt oraz sześć zbiorów wierszy. W internecie na www.facebook.com/TomaszZoltko oraz www.tomekz.com.pl.


© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie zamieszczanych treści bez zezwolenia zabronione.