Tatuaż

Tatuaż

Bogna Kuczyńska 04 listopada 2012

Nieszkodliwy kaprys czy lekkomyślne naśladowanie pogańskich zwyczajów: czy chrześcijanin może sobie zrobić tatuaż?

W Biblii znajdujemy taki oto fragment dotyczący tatuaży: "Nie będziecie na znak żałoby po zmarłym czynić nacięć na ciele swoim ani nakłuwać napisów na skórze swojej; Jam jest Pan" (III Mojż. 19, 28). Werset ten jest częścią większego fragmentu zawierającego zasady postępowania, które Bóg nakazuje swojemu ludowi.

Część z nich dotyczy moralności, część zdrowego stylu życia (jak byśmy powiedzieli współcześnie), jeszcze inna część dotyczyła elementów, które miały wyróżniać Boży lud od ludów pogańskich. W tym samym fragmencie Pisma jest więc mowa o tym, aby sprawiedliwie traktować wszystkich ludzi, nie chować w sercu nienawiści, nie zwracać się do wróżbitów, ale też nie obcinać pędów i nie jeść owoców z zasadzonych drzew przez trzy lata, nie obcinać włosów dookoła głowy i nie podcinać brody.

Wszystkie te zasady obowiązywały Izraelitów. Chrześcijanie stawiają sobie dziś pytanie, które z tych zasad mają znaczenie duchowe – a więc ważne są również dla nas – a które dotyczyły wyłącznie Bożego ludu żyjącego w tamtych czasach i w tamtym miejscu. W komentarzach do wspomnianego fragmentu możemy przeczytać, że w czasach starotestamentowych zarówno okaleczanie ciała jak i tatuaże były elementami kultów pogańskich (czytamy o tym w I Księdze Królewskiej 18, 28 przy okazji historii Eliasza i proroków Baala). Podobnie może dziać się we współczesnych nam czasach - tatuaże czy formy okaleczania ciała mogą świadczyć o przynależności do jakiejś subkultury i być wizualną deklaracją jakiegoś światopoglądu. Jeśli światopogląd taki jest w sprzeczności z chrześcijaństwem, sprawa jest jasna.

Jednak obecnie tatuaż często jest traktowany jako ozdoba ciała i nie niesie ze sobą żadnego duchowego znaczenia. Warto mimo to zadać sobie pytanie: dlaczego taka ozdoba, ingerująca mocno w ciało i w dodatku nieodwracalna, jest mi potrzebna? Jezus uczy nas, że w każdej sytuacji mamy badać swoją motywację, a więc sprawdzać, co nami kieruje. W tej kwestii także warto zadać sobie pytanie, czemu tatuaż miałby służyć: czy podniesieniu atrakcyjności, podążaniu za modą, zaspokojeniu potrzeby zrobienia czegoś szalonego? A może kryje się za tym jakaś głębsza potrzeba? Jeśli za pomocą tatuażu będziemy chcieli zaspokoić nasze wewnętrzne potrzeby, możemy wpaść w pułapkę. Znają ją dobrze miłośnicy operacji plastycznych, którzy popadają nierzadko w uzależnienie od zabiegów, co ma już duchowe konsekwencje. Podobnie dzieje się z niektórymi miłośnikami tatuaży, którzy bez końca pokrywają obrazkami kolejne partie ciała.

A co jeśli tatuaż jest po prostu niegroźnym kaprysem? Osobiście sądzę, że nawet wtedy lepiej zrobić sobie ozdobę z henny lub przykleić naklejkę, niż w podeszłym wieku paradować po plaży z jaszczurką na brzuchu.

  • TAGI: Moda | Tatuaż
Bogna Kuczyńska

Autor: Bogna Kuczyńska

Żona pastora Arka, którego od lat wspiera w pracy na rzecz zielonoświątkowej wspólnoty z ul. Siennej w Warszawie. Mama wspaniałej trójki: Moniki, Szymona oraz Piotrka. Pedagog specjalny, psychoterapeuta, dyrektor Chrześcijańskiej Poradni przy Zborze Stołecznym KZ, wykładowca w Wyższej Szkole Teologiczno-Społecznej, zajmuje się nadzorowaniem administracji zborowej, śpiewa i sprawuje opiekę duszpasterską w chórze Sienna Gospel Choir.


© Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie zamieszczanych treści bez zezwolenia zabronione.