Gdy zaczynałem swoją przygodę z powołaniem, nie do końca byłem świadomy, w jaką drogę wyruszam. Miałem wtedy jeszcze dość idealistyczne wyobrażenie na temat Kościoła, ludzi wierzących i służby dla Pana. A okres studiów biblijnych nie tylko nie stępił, ale jeszcze bardziej wyostrzył mój apetyt na pracę w Kościele.
Będąc jednak w służbie, bardzo szybko zauważyłem, że o pracy Pańskiej łatwiej dyskutować na przerwach między zajęciami z teologii niż mierzyć się z nią w rzeczywistym życiu Kościoła, w którym obok aspektu Boskiego jest bardzo dużo elementu ludzkiego. Kościół był, jest i aż do przyjścia Pańskiego będzie pełen ludzkiej niedoskonałości, zmagań, ambicji, zranień i mniej lub bardziej widocznych upadków.
Na moje szczęście miałem nad sobą życzliwego, mądrego i doświadczonego pastora, który w naturalny sposób stał się moim mentorem i bardzo mądrze wprowadził mnie w służbę i w jej zawiłości. Dzięki temu, zanim sam doświadczyłem zranień, usłyszałem o jego zranieniach i bolesnych doświadczeniach, które jak duchowa szczepionka przygotowały mnie na tego typu ewentualności. Poznałem również jego życiowe maksymy, którymi wspierał się w trudnych momentach swojej służby, a które dzisiaj pomagają mi przechodzić przez różne pustynie i ciemne doliny w służbie Pańskiej.
On też nauczył mnie, że Kościół jest w drodze, że wierzący są pielgrzymami, że każdy z nas jest w pewien sposób chromy i niepełnosprawny duchowo. Dlatego nie trzeba obrażać się na ludzi za to, że są niedoskonali, ale starać się ich kochać takimi, jacy są. Bo nasza miłość bardziej ich zmienia niż nasze osądzanie. Zrozumiałem też, że w Kościele czas płynie wolniej i nie wszystko jest ode mnie zależne.
To, czego nauczyłem się u jego boku, uchroniło mnie przed rozczarowaniem Kościołem, służbą i sobą. Takie rozczarowanie może bardzo szybko doprowadzić duchowego lidera do wewnętrznej dezintegracji i do duchowego wypalenia - podobnie jak powodem rozpadu wielu małżeństw bywa rozczarowanie wynikające z różnicy między wyidealizowanymi oczekiwaniami wobec swojego małżeństwa, a rzeczywistością.