Trudne sytuacje w naszym życiu są sprawdzianem naszej wiary. Ten sprawdzian jest nie tyle potrzebny Bogu, który wie o nas wszystko, ile nam, którzy często mamy o sobie całkiem niezłe wyobrażenie.
Często, kiedy jesteśmy pod szczególną Bożą ochroną i doświadczamy Bożego błogosławieństwa, jesteśmy jak Piotr gotowi mówić: "Panie, pójdę za Tobą wszędzie". Wydaje nam się, że wszystko zniesiemy, że jesteśmy silni, odważni, dojrzali.
Wtedy Bóg mówi: "sprawdzam" - i pozwala, by nasz uporządkowany świat się zachwiał. Nagle okazuje się, że wszystko, co wydawało się naszą zasługą, naszym osiągnięciem, jest wyłącznie darem Bożej łaski; że wystarczy, by On na chwilę spojrzał w innym kierunku, a my tracimy naszą siłę. Nagle bardzo trudno nam wypowiedzieć te wszystkie zapewnienia i okrągłe słowa o zaufaniu do Boga w każdej sytuacji. Bo często, aby powiedzieć: "Boże ufam Ci niezależnie od tego, co wydarza się w moim życiu" - musimy stoczyć wewnętrzną walkę, pogodzić się ze stratą czegoś, co jest naszym skarbem tu na ziemi.
Bo czy łatwo jest nam pogodzić się ze stratą naszych marzeń, pozycji, bezpieczeństwa finansowego, chorobą czy utratą kogoś bliskiego? W takich sytuacjach musimy walczyć, by nie ulec rozgoryczeniu, zniechęceniu, rozpaczy i utracie wiary. Wtedy też poznajemy, jacy jesteśmy naprawdę, uczymy się pokory i zależności od Boga. Jeśli uda nam się wyjść zwycięsko z takich sytuacji, wtedy dopiero nasza wypróbowana wiara przynosi owoc: wytrwałości, cierpliwości, współczucia.
A to, co mówiliśmy wcześniej, nie doświadczywszy próby, okazuje się najczęściej tylko czczymi przechwałkami.