Jak zauważamy, każde nasze nabożeństwo w swojej pierwszej części, przedkazaniowej, zawiera blok modlitwy wstawienniczej. I jak zauważamy dalej, treścią tych modlitw wstawienniczych są najczęściej prośby o uzdrowienie.
Podmiotami tych modlitw są ludzie wierzący, zarówno z naszych własnych zborowych szeregów, jak i spoza naszej wspólnoty. Znaczy zatem, że jednym z utrapień, cierpień “teraźniejszego czasu” (Rz 8,18) będą także choroby. Jezus Chrystus, nasz Pan, powiedział, że czasy ostateczne będą charakteryzować się wieloma różnymi elementami cierpienia. Będzie miało miejsce religijne zamieszanie, będą wojny i rozruchy, będą wielkie trzęsienia ziemi, będą miały miejsce trudności ekonomiczne, a jeśli idzie o wierzących, także prześladowanie ze względu na wiarę w Jezusa. Będą także “miejscami zarazy” (Łk 21,11), to znaczy różnego rodzaju choroby.
I tu należy zaznaczyć, że choroby będą udziałem nie tylko ludzi tego świata, ale także ludzi wierzących, należących z łaski przez wiarę do Chrystusa. Przykładem tego są przecież ludzie wierzący, o których modlimy się modlitwą wstawienniczą. Niektórzy z nich są już w starszym wieku, inni w kwiecie wieku, a jeszcze inni całkiem młodzi, bo, na przykład, dwudziestokilkuletni mężczyzna chorujący z powodu nowotworu. Choroby więc nie są czymś obcym ludziom wierzącym, i to czasami ludziom głębokiej wiary. Albowiem, jak pisał kiedyś E. Stanley Jones (zm. 1973), “żadna zaraza, żadna dżuma (gdy pewnego razu, mówiąc na ten temat, dodałem: “I żadna cholera”, spowodowałem wśród słuchaczy zakłopotanie, a to chyba z uwagi na kontekst mowy codziennej naszej ulicy), nie mają absolutnie żadnych skrupułów, gdy atakują święte ciało, to znaczy ciało będące Bożą świątynią, w której mieszka Duch Święty”.
A więc, jeszcze raz, chorują też chrześcijanie. Paweł, Apostoł Narodów, choć nawet jego chustki i przepaski powodowały uzdrowienie, cierpiał – jak mówią egzegeci – na jakąś fizyczną dolegliwość, którą nazywał cierpieniem w ciele. Tymoteusz cierpiał na dolegliwości żołądkowe. Trofim z powodu choroby nie mógł kontynuować podróży misyjnej, pozostał w Milecie. A co jeśli idzie o dzieje późniejszego chrześcijaństwa? Wspomniany tu E. Stanley Jones, kiedyś znany misjonarz, doświadczył kilku załamań nerwowych, miał problem ze zdrowiem psychicznym, choć później został w sposób nadzwyczajny uzdrowiony.
Wymienić tu należy także Williama Cowpera, współpracownika Johna Newtona, z którym współpracował jako autor ewangelikalnych pieśni, a który cierpiał na wieloletnią depresję. W “Chrześcijaninie”, tym z serii grubszej, przeczytaliśmy ostatnio o cierpieniach Karola Spurgeona, “księcia kaznodziejów”, jak go nazywano. Cierpiał on bardzo. Chorował na reumatyzm, artretyzm i zapalenie kłębuszków nerwowych. Najbardziej, jak czytamy, cierpiał wiele lat na depresję. On, wielki kaznodzieja!
Taki jest stan upadłego świata. Pan Jezus uzdrowił niektórych chorych, by dać znak, że w NIEBIE żadnej choroby nie będzie. A Stwórca, by ulżyć doczesnemu losowi człowieczemu dał służbę medyczną. Modlitwa i medycyna – oto odpowiedź na nasze choroby. Powtórzę. Żadna choroba nie ma skrupułów, gdy atakuje ciało ludzi wierzących. Nasza nadzieja – ze względu na zbawcze dzieło Chrystusa – to nowe niebo i nowa ziemia, gdzie będzie kres wszystkim naszym łzom. O tym przypominam przede wszystkim moim rówieśnikom, a więc osobom starszym.